Będę zazdrosny. Ma taką dziwną urodę, taki sposób poruszania się, mimikę, że od dawna
nikt mnie tak nie zaintrygował.
Zauważyliście, że nawet te kły, które jej za bardzo wystają, dodają jej uroku? Inna z takim uzębieniem nadawałaby się na szrot, a ona wygląda prześlicznie.
Jesteś żydem, skrycie gardzisz kobietami. A jak ktoś ci to zarzuci to się wyprzesz... czekam więc na potwierdzenie zaprzeczeniem.
Ona wygląda prześlicznie. Dziś w autobusie siedziała obok mnie młoda kobieta. Miała piękną skórę. Bladą, ale piękną. Przy tym nieskończenie piękne nogi. Za to twarz nieładna. Wystające żeby i cofnięta szczęka.A mimo to była na swój sposób ładna. Od szyi w dół. Można i tak. Nawet nie wiem, czego chcesz. To nie pytanie.
Skąd wiesz, że sama? Widziałem ją w towarzystwie mężczyzn. Może jest ambitna i zniechęcają ją tzw. mężczyźni z branży. Oby nie była lesbijką. Poza tym dlaczego kobiet w wieku 31 lat musi mieć mężczyznę? Tak myślały nasze prababki.
Ktoś wyżej zauważył, że jest sama. Wynika to z tego, że oficjalnie nie pokazała się publicznie z żadnym mężczyzną.
Irytuje mnie tok myślenia "po 30-stce i sama, więc coś z nią nie tak". To, że ktoś w późnym wieku żyje sam, nie oznacza wcale, że jest kimś gorszym. Można przecież wyjść za mąż (lub ożenić się) w "słusznym" wieku, czyli mając 25 lat i zamęczać kogoś swoim trudnym charakterem.
Ciekaw jestem ile jeszcze minie dekad czy stuleci, kiedy ludzie zrozumieją, że szukanie spełnienia w zmianie statusu społecznego to jeden z największych anachronizmów, jaki wyznajemy. Rodzimy się sami i sami umieramy, a "posiadanie" kogoś (poczynając od "mój chłopak/dziewczyna" na "moja żona/mąż" kończąc), to jedynie próba wypełnienia pustki i spełnianie zachcianek własnego wiecznie niezaspokojonego ego. Ma ono to do siebie, że mimo chwilowego polepszenia samopoczucia przez tzw. bycie z jakąś osobą, ta chwila mija, chcemy więcej/inaczej i zaczynamy się jedynie ranić... Ale wracając do meritum. Podziwiam Brit, dziewczyna wielu talentów, z pewnością nie ma czasu na nudę. Często takie osoby nie wiążą się w pary mając świadomość tego, o czym pisałem wyżej. Brit najwyraźniej wie czym jest szczęście, odnalazła radość w tym co robi i w tym kim jest. Liczę na kolejne intrygujące, i ciekawe artystycznie filmy z jej udziałem.
Mały OFF - chcesz czytać tylko o Brit - zjedź do gwiazdki.
Z Twojej wypowiedzi wynika, że lepiej być sam ponieważ to jest nasz wewnętrzny "anachronizm" (chyba natura, natury się nie wyznaje) powoduje, że szukamy drugiej połówki.
To od Ciebie zależy jaką połówkę sobie znajdziesz i jak będziesz z nią pracował aby było Wam obydwojgu dobrze w związku. Główną zasadą jest to, że się nie rani kochanej osoby... Chodzi przede wszystkim o szczerość.
Szukanie partnera do prokreacji to imperatyw prawie każdego żywego stworzenia (wyłączając pączkujące itp.).
Ja ten "problem" widzę zupełnie inaczej. Troszkę może hedonistycznie, ale tkwi w tym głębsza prawda, bo wszyscy jesteśmy zwierzętami.
Zanim zacznę żałować zastępowania pustki już pewnie nie będzie mnie na tym świecie. Oczywiście nie zapełniam jej byle czym/kim.
Cieszę się tym co mam i nie czuję/widzę, że siebie czy kogokolwiek ranię. Dzięki temu jestem szczęśliwym ojcem i mężem.
Trzeba pamiętać, że nasza kultura wspiera zamęczanie się życiem, poszczenie i umartwianie.
* Jak ktoś nie zrozumiał mojej ironii to wyjaśniam problem kulturowy.
W Polsce od lat jest zaściankowe mniemanie, że kobieta po 30 (a nawet po 25) będzie zawsze już do końca "Starą Panną". Okrutne i niewłaściwe.
Z całego serca życzę żeby Brit znalazła jakiegoś porządnego faceta.
P.S Ostatnio gdzieś ją znowu widziałem, grała w czymś ambitnym (niestety nie znam tytułu) i dawała radę.
Daję jej duże szanse na wypłynięcie na szersze wody Hollywood ($$$).
Dobrze napisane. Ale należy tu dodać, że takie usilne "parowanie się" jest domeną plebsu, czyli ludzi o najniższym poziomie świadomości. To są ludzie, których ich największym życiowym sukcesem, to naruchanie bachora i myślą, że to powód do dumy. Nic bardziej mylnego.